Legendy związane z zamkiem w Kiełpinie

Autor: Jacek Kuczkowski

W dobie zalewu różnych produkcji filmowych dla dorosłych i dzieci nie ma już zwyczaju przekazywania sobie legend, baśni i podań. Rodzice w większości nie znają, a jeżeli już to te najbardziej znane, ogólnopolskie. A legendy lokalne znane są już tylko historykom i regionalistom. Na Pomorzu wystąpiła jeszcze jedna trudność w ich przekazywaniu, a potem zaniku. W wyniku wymiany ludności po II wojnie światowej przerwany został proces kulturotwórczy i dawne tradycje zastąpiły odmienne; nie wywodzące się z tych ziem. Dlatego poniżej chciałbym przywołać pamięci legendy związane z gminą Brojce, a dokładnie z gniazdem rycerzy – rozbójników von Manteuffel. Za przetłumaczenie z niemieckiego serdeczne podziękowania składam Dagmarze Matuszak.

Wokół dawnego zamku Manteufflów przez lata narosło wiele opowieści, historii i legend. Jedna z nich opisuje siedzibę rodu jako bazę dla zbójeckich wypadów. Położenie zamku na terenie rozległego trzęsawiska, które można było przebyć tylko wąską, wyłożoną drewnem groblą, znaną jedynie wtajemniczonym, zapewniało bezpieczne schronienie. „Kiedy jednak napady zaczęły się mnożyć, miasta Trzebiatów i Kołobrzeg postanowiły wspólnie zgromadzić drużynę i wyruszyć, by zniszczyć zbójeckie gniazdo i wytępić ród bandytów. Ktoś widać zdradził przejście przez bagna, bo zamek zniszczono, a wszystkich Manteufflów zabito, prócz małego chłopca, którego służąca wyniosła ukrytego pod fartuchem. Na pytanie mieszczan, co takiego ma pod fartuchem, służąca miała odkrzyknąć – Diabła!”[1].

„Dziecko […] przyniesiono opatowi, który się nim zaopiekował. Mamka chłopca pokazała jakoby oblegającym zamek ukryte drzwi, przez które dostali się do środka. Przy tym postawiła warunek, by w zamian niemowlęciu nie stała się krzywda. Mieszczanie dotrzymali złożonej obietnicy.”[2]

Inne źródła donoszą: „Podczas szturmu na zamek zabito wszystkich mężczyzn z rodu, oprócz jednego chłopca, któremu udało się ukryć. Również i jego próbowano odnaleźć i zabić, ale nadaremno. W końcu porzucono poszukiwania ze słowami „Dajcie diabłu uciec!”[3].

Dlaczego razem z von Manteuffel-ami występuje diabeł? I dlaczego pozwalają małemu diabłu uciec? Otóż w języku niemieckim diabeł to Teufel. A kiełpińska linia rodu parając się zajęciom nie godnym szlachcie, zasłużyła sobie na miano rycerzy rozbójników. Ludowa tradycja szybko połączyła Taufel-a z podobnie brzmiącym nazwiskiem. Tym samym utożsamiano władców Kiełpina z diabłami. Zamek został zniszczony w 1432 roku przez zbrojną wyprawę trzebiatowian i kołobrzeżan zorganizowaną przez zakonników z klasztoru w Białobokach. Dokonał się również pogrom właścicieli. A że drugi zamek (tzw. Manteuffelburg) Manteufell-owie zbudowali już w 1440 roku, musiano ukuć w ludowej tradycji szczęśliwe ocalenie jednego z potomków. Aby ten mógł zachować ciągłość rodu i odbudować rodową siedzibę.

Przypisy:

[1] Nieznany, stary mieszkaniec Trzebiatowa w „Heimatklänge”, nr 2, 5 Jahrgang,  Treptow, Februar  1928

[2] Jodocus Donatus Hubertus TemmeDie Volkssagen von Pommern und Rügen. 1840, s. 97.

[3] Kolberger Kalender 1917, s. 75.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Kiełpino i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.