20 kwietnia 2016 r., nasze Stowarzyszenie podpisało trójstronne porozumienie z wójtem Gminy Rymań, P. Mirosławem Terleckim oraz dyrektorem Zespołu Szkół w Rymaniu, p. Henrykiem Gromkiem o udostępnienie pomieszczenia w szkole i utworzenie w nim Regionalnej Izby Muzealnej. Zadaniem Izby miało być zebranie w jednym miejscu wszelkiego rodzaju pamiątek, przedmiotów codziennego użytku, dokumentów itp. opowiadających historię życia codziennego i historii Ziemi Rymańskiej.
Prace nad powstaniem RIM w Gminie Rymań koordynowali członkowie zarządu naszego Stowarzyszenia, panowie Tadeusz Dach i Edmund Kaźmierski, wspierani przez Andrzeja Kozioł i lokalnych działaczy społecznych, którym dziękujemy za ich pracę.
Pierwsze eksponaty zostały przekazane przez nauczyciela historii z Zespołu Szkół p. Ireneusza Piecyk, który od ponad 20 lat gromadził w szkole różnego rodzaju pamiątki związane z historią gminy Rymań. Następnie zaczęły spływać różnego rodzaju „znaleziska” od mieszkańców gminy, którzy wzbogacili muzeum o liczne i cenne eksponaty.
Poniżej krótka relacja, za portalem gorawino.net:
„(…) zaproszeni goście przeszli do pomieszczeń Izby Muzealnej. Tam Wójt Gminy, Mirosław Terlecki oraz Prezes Stowarzyszenia Historycznego „Pamięć i Tożsamość” Michał Zinowik, dokonali symbolicznego jej otwarcia. Wewnątrz, proboszcz parafii w Rymaniu ks. Krzysztof Kempa pobłogosławił Regionalną Izbę Muzealną i życzył jej dalszego rozwoju. Pan Ireneusz Piecyk mówił o początkach zbierania eksponatów do szkolnego mini muzeum oraz podkreślał, ze eksponaty przynosili rodzice i młodzież ucząca się w szkole. Zaznaczę też , że na otwarcie Izby Muzealnej przybyli dyrektor Muzeum w Koszalinie, przedstawiciele Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu, przedstawiciele Towarzystwa Przyjaciół Muzeum Oręża Polskiego oraz Fundacji Fort Rogowo, która prowadzi Muzeum Lotnictwa i Techniki Militarnej w Rogowie koło Kołobrzegu.”
Fotorelacja oraz informacja prasowa w poniższych linkach:
http://www.gorawino.net/index.php?option=com_content&task=view&id=1915&Itemid=141
http://www.miastokolobrzeg.pl/region/64-gm-ryma/13489-w-rymaniu-otwarto-izbe-muzealna-foto.html
Gmina Rymań zabezpieczyła worki na śmieci oraz ciągnik z przyczepą. Na planowany czyn społeczny, przyszli nie tylko strażacy z lokalnego OSP, ale i zwykli mieszkańcy Starnina, w tym spora grupa młodzieży. Na cmentarzu pracowało ok. 30 osób!!!
Najpierw jednak przewieźliśmy duży obelisk kamienny z herbem rodziny Manteuffel, który leżał w lesie k. miejscowości Leszczyn. Niestety, był on coraz bardziej narażony na zniszczenie. Ostatnio ktoś go podokopywał, , ktoś próbował odłupać kawał kamienia. W uzgodnieniu z Delegaturą Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, nasze Stowarzyszenie przewiozło obelisk na cmentarz ewangelicki w Starninie, głownie po to aby czasowo zabezpieczyć przed jego dalszą dewastacją. Wyzwanie okazało się ogromnym przedsięwzięciem, ponieważ obelisk ważył ok. 4 ton.
W miedzy czasie, na terenie cmentarza odchwaszczano teren, grabiono zeschłe liście, uporządkowano teren wokół ruin obydwu pomników znajdujących się tam, oraz usunięto zalegające, suche gałęzie drzew.
Inna grupa zajęła się umieszczeniem tablicy opisującej cmentarz w Starninie. Wykonana została przez Stowarzyszenie Historyczne „Pamięć i Tożsamość” w ramach naszej akcji oznakowywania zabytków na terenie gminy Brojce i Rymań. Tekst na tablicy napisany jest w dwóch językach tj. polskim i niemieckim.
Na zakończenie prac druhowie z miejscowej OSP zorganizowali na nieodległym boisku, ognisko z pieczeniem kiełbasek.
Wszystkim biorącym udział w pracach jeszcze raz serdecznie dziękujemy i do spotkania za rok.
Fotorelacja z prac porządkowych: http://www.gorawino.net/index.php?option=com_content&task=view&id=1807&Itemid=138
Autor: Tadeusz Dach
]]>
Młodzież szkolna będzie mogła tam prowadzić tematyczne lekcje historii, starsi mieszkańcy naszych miejscowości będą również mogli ją odwiedzać w wyznaczone dni. Wielu z nas posiada w domach przeróżne pamiątki historyczne. Często leżą one na strychach, piwnicach, czy też są głęboko schowane w szufladach. Apelujemy do wszystkich mieszkańców – przekażmy je do naszej Izby Muzealnej, skorzystają z tego inni, oglądając je na naszej wystawie. Zbieramy również stare przedmioty użytkowe z pierwszych lat powojennych, często przywiezione w ramach repatriacji z innych regionów Polski, czy też przeróżne stare zdjęcia, dokumenty i mapy mówiące o tworzącej się po II wojnie światowej, Polsce.
Kiedy powstanie nasza Izba Muzealna? Mamy nadzieję , że w ciągu kilku miesięcy zdołamy przygotować pomieszczenie, odpowiednio je wyposażyć oraz opracować dotychczas posiadane zbiory.
Regionalną Izbę Muzealną tworzy grupa „zapaleńców” ze Stowarzyszenia Historycznego „Pamięć i Tożsamość”. Działalność nasza prowadzona jest non-profit, w większości w oparciu o wolontariacką pracę członków Stowarzyszenia, a głównym celem działalności Stowarzyszenia jest prowadzenie badań historycznych oraz upowszechnianie wiedzy dotyczącej historii naszego regionu.
Jeszcze raz apelujemy i prosimy o przekazywanie materiałów lub informacji na adres mailowy ( [email protected]). Zdjęcia, widokówki, dokumenty zostaną skserowane i umieszczone w powstającej Regionalnej Izbie Muzealnej z dokładnym opisem ich pochodzenia oraz nazwiskiem osoby udostępniającej dany dokument. Ich oryginały zostaną zwrócone właścicielowi.
Powyższe można też przekazywać osobiście :
– p. Ireneuszowi Piecyk – nauczycielowi historii w ZSP w Rymaniu,
– Edmundowi Kaźmierskiemu w Rymaniu,
– Tadeuszowi Dach w Gorawinie
Wszystkim, którzy do tej pory już nam przekazali różne przedmioty i tym, którzy je przekażą, mamy nadzieję, wkrótce – składamy serdeczne podziękowania.
W Nowym Roku życzymy wszystkim sympatykom historii wielu ciekawych znalezisk, materiałów i informacji, które chętnie umieścimy w Regionalnej Izbie Muzealnej oraz opublikujemy na naszym portalu.
Autor: Tadeusz Dach
]]>Historia ta jest jak scenariusz filmu science fiction. Dotyczy artefaktu archeologicznego znalezionego w naszej okolicy , bo ok. 5 km od Rymania, na polu w Powalicach. Jeżeli do tego dodamy, że zabytek ma około 12,9-12,7 lat (!), to warto zastanowić się, co wtedy działo się na naszym terenie. Ciekawe?, według naszej oceny – bardzo! Przedstawmy tę historię po kolei.
W 2004 roku jeden z rolników z Powalic p. Piotr P. rozsiewając na polu kredę, znalazł niezwykły przedmiot. Poprzez swoich sąsiadów przekazał ten przedmiot do Muzeum Narodowego w Szczecinie. Okazało się, że jest to jedno z bardziej sensacyjnych odkryć archeologicznych na terenie Polski. Po wnikliwych badaniach, datowanie wykonane przez Poznańskie Laboratorium Radiowęglowe wykazało, że zabytek ma około 12,9-12,7 tys. lat.
„Badania archeozoologiczne pozwoliły zaś określić, że paleolityczni myśliwi wycięli go z okazałej łopaty łosia (Alces alces). Co więcej naukowcy stwierdzili również, że nie było to poroże zrzucone przez zwierzę, ale dopiero rosnące. Pochodzi więc z łosia, który zmarł albo został upolowany najpewniej wiosną bądź latem.” Kreda, w której znajdowało się zdobione poroże, pochodziła z odkrywkowej kopalni w Rusinowie w okolicach Świdwina. Badacze nie natrafili jednak w tym miejscu na żadne inne zabytki.
„Najłatwiej oczywiście było odczytać ryty zdobiące zabytek, czemu sprzyja jego świetny stan zachowania. Są to głównie liczne zygzakowate linie pokrywające obie strony przedmiotu. Oprócz tego jest na nim bardzo schematyczny rysunek, który najpewniej przedstawia człowieka. Zależnie od tego, jak obrócimy poroże może to być kobieta z rozłożonymi nogami, albo mężczyzna z podniesionymi rękami. Zdaniem naukowców bardziej prawdopodobna jest jednak ta pierwsza interpretacja. Takie wizerunki kobiet są bowiem dość powszechne w sztuce prehistorycznej.”
Dotychczasowe analizy rytów pozwoliły za to ustalić, że wykonało je kilka osób o różnych umiejętnościach. Możliwe więc, że dekoracja poroża nie powstała jednorazowo, ale była nanoszona przez jakiś czas.
Piszemy tu o okresie, który nawet trudno sobie wyobrazić. Przedstawmy jednak za naszymi naukowcami, jak wówczas wyglądała nadmorska część Pomorza i co się wtedy tutaj działo. W ostatniej epoce lodowej, zwanej w Polsce zlodowaceniem północnopolskim, skandynawski lodowiec zawitał u progów Pomorza około 24.000 temu. Cztery tysiące lat później dotarł maksymalnie na południe na terenach Polski w okolice Leszna. Grubość pokrywy lodowej sięgała w Wielkopolsce, na Pomorzu i na Mazurach do pięciuset metrów, a w niecce bałtyckiej i w Skandynawii do dwóch kilometrów. Średnia roczna temperatura na terenach Polski niepokrytych lodowcem, ale objętych w całości wieczną zmarzliną, wynosiła około -8 stopni Celsjusza. Głębokość wiecznej zmarzliny sięgała na Pomorzu do 100 metrów. Dopiero w okresie klimatycznym, około 13 500 lat wstecz, kiedy średnioroczna temperatura na ziemi podniosła się o 4° C w stosunku do poprzedzających ten skok 6 tysięcy lat, lądolód oddalił się w głąb niecki bałtyckiej. Około 13.300 lat wstecz, czoło lodowca opuściło ostatnie skrawki Pomorza (przy jego obecnej linii brzegowej). Przypomnijmy, że „laska z Rusinowa” ma wiek, który określono na 12,9-12,7 lat. Ten ostatni postój lodowca na Pomorzu przyczynił się do powstania kolejnej, równoległej do jego krawędzi Paleorzeki Pomorskiej, a także położonych na północ od niej, za wałem moreny czołowej, ciągu jezior (obecnie nadmorskich: Sarbsko, Łebsko, Dołgie, Gardno, Modła, Wicko, Kopań, Bukowo, Jamno, Resko, Niechorze) na morenie dennej, którą dzisiaj prawie całą pokrywa morze. Na północnych krańcach Pomorza, oddalonych od Bornholmu zaledwie 50 km, była tundra pokryta trawami, mchami, wrzosami, krzakami jałowca, grupami karłowatych wierzb i brzóz. Bardziej na południe przechodziła stopniowo w tzw. tundrę parkową, w której pojawiały się pojedyncze jarzębiny, rzadkie skupiska brzozy, osiki i sosny, aby na południe od linii byłej pomorskiej fazy zlodowacenia Wisły przejść w gęstniejącą iglastą tajgę. Tam operowały grupy łowieckie. Znaleziony w Powalicach artefakt archeologiczny, jakim jest „laska z Rusinowa” pewnie została „zgubiona” przez jakąś grupę ludów łowiecko-zbierackich.
Dopiero od około 7.000 lat wstecz, wody Bałtyku zaczęły zbliżać się do dzisiejszej linii brzegowej. Przedzierały się okresowo przez północne brzegi jezior, tworząc z niektórych z nich płytkie laguny, które stopniowo zostały odcięte od morza, w wyniku akumulacji piasków nanoszonych przez prądy morskie i wiatr.
Opracowano na podstawie:
– Prehistoryczny unikat z Rusinowa, art. Wojciech Pastuszka, http://archeowiesci.pl
– http://prapomorze.blogspot.com, Prapomorzanie sprzed 11 tysięcy lat
– http://powalice.blogspot.com
– zdjęcia: Ze zbiorów Muzeum Narodowego w Szczecinie. Fot. Grzegorz Solecki
]]>Zabytków w Gminie Rymań nie jest zbyt wiele. Natomiast jeszcze mniej jest ich w rejestrze Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. W ostatnim okresie czasu Tadeusz Dach, wspólnie z Edmundem Kaźmierskim odwiedzili jeden z nich. Jest to dawny cmentarz ewangelicki w Starninie.
Cmentarz ten jest jedynym cmentarzem ewangelickim, który przetrwał w całości na terenie Gminy Rymań. Co prawda jest w stanie zupełnego zaniedbania (delikatnie to określając), pomimo faktu wpisania jego do rejestru zabytków Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków
( nr rej.1208 z dn. 27.12.1987 r.). Gmina twierdzi, że nic tam nie może zrobić bez konserwatora zabytków, a konserwator zabytków do pewnego czasu zupełnie się nim nie interesował. W ten sposób jedyny taki cmentarz w Gminie Rymań niszczeje. Członkowie Stowarzyszenia opiekujący się zabytkami w Gminie Rymań doliczyli się tam kilkadziesięciu grobów, część z tablicami, inne z krzyżami, na których widnieją nazwiska zmarłych.
Od dłuższego czasu przyjeżdża do nas coraz więcej osób, których krewni byli na tych cmentarzach pochowani. W 1996 roku dawni mieszkańcy Starnina postawili na cmentarzu krzyż z napisem w języku polskim i niemieckim „Tym zmarłym ku pamięci”. Należy jednak podjąć się gruntownych prac porządkowych i dbać o to miejsce pamięci.
Dięki staraniom p. Dacha i Kaźmierskiego doszło do kontroli przedstawiciela Konserwatora Zabytków, który zobligował Gminę, aby ta przywróciła ład i porządek na terenie tego zbytku.
W prace porządkowe na cmentarzu ewangelickim włączy się również Stowarzyszenie Historyczne „Pamięć i Tożsamość”. W ostatnim okresie zajmujemy się m. in. porządkowaniem starych cmentarzy ewangelickich w gminie Brojce.
Cmentarz w Starninie w chwili obecnej znajduje się w opłakanym stanie. Planujemy go odchwaścić, zaznaczyć główne aleje, uporządkować teren wokół ruin pomników, wywieźć śmieci oraz wyciąć i usunąć powalone drzewa. Ponadto przed cmentarzem chcemy postawić tablicę mówiącą, że cmentarz jest zabytkiem prawnie chronionym. Wiemy już, że do planowanych prac włączą się druhowie z OSP Starnin.
Planujemy stworzyć na tym cmentarzu miejsce pamięci dawnych mieszkańców miejscowości z terenu Gminy Rymań oraz przenieść tam znajdowane elementy cmentarne z innych miejscowości, jak choćby duży obelisk kamienny rodziny Manteuffel, jaki znajduje się w lesie obok Leszczyna. W tej sprawie między innymi Stowarzyszenie wystąpiło z pismem do Konserwatora Zabytków.
Poniżej kilka zdjęć z obecnego stanu zbytku, jakim jest cmentarz ewangelicki w Starninie.
Więcej fotografii na:
http://www.gorawino.net/index.php?option=com_content&task=view&id=1479&Itemid=138
Na początku potrzebne jest wyjaśnienie, że w wielu źródłach historycznych grodzisko to jest określane w różny sposób. Ze względu na położenie można spotkać się z określeniem zamek Kiełpin (Kölpin) lub Nowy Kiełpin – szczególnie w źródłach z lat wcześniejszych. Później określano to miejsce jako grodzisko Starnin. Obecnie, archeolodzy określają je również, jako grodzisko Starnin.
Na niemieckiej mapie z 1942 roku nr 2058(Kölpin), miejsce dawnego grodu oznaczono jako „K.D. Burghügel” (zamek warowny na pagórku). Spotkałem się również z określeniami: BurgWall oraz Wasserburg. Grodzisko jest położone na podmokłych łąkach, rozciągających się wzdłuż rzeki Mołstowy (Molstow). Na mapie zaznaczyłem je jako „1”.
Jest to teren trudnodostępny, prawie bagienny, leży w meandrze rzeki, wskazuje na typowo obronny charakter tego miejsca. Grodzisko w Starninie jest chronologicznie związane z pograniczem wczesnego średniowiecza i średniowiecza. Zaliczane jest do typu stożkowatego, nizinnego o wymiarach 70 x 40 m i wysokości wałów do 4 m. Wały i majdan (wnętrze) grodziska porośnięte są gęsto drobnym drzewostanem. Przerwa w wale w kierunku prostopadłym do koryta rzeki, odległej około 100 m świadczy, że w tym miejscu mogła być brama. We wnętrzu warowni można spotkać porozrzucane kamienie różnej wielkości oraz fragmenty cegieł tj. budulec po dawnym zamku. Na początku XX wieku pastor Robert Krohn znalazł w opisywanym obiekcie m.in. nóż, podkowę, kości zwierzęce, późnośredniowieczne skorupy naczyń (Monatsblätter ). Również ksiądz Władysław Łęga w swoim opracowaniu zatytułowanym „Kultura Pomorza we wczesnym średniowieczu na podstawie wykopalisk” z roku 1930, odnotował: „Sternin. Grodzisko wyżynne”. Trudno jest dotrzeć do tego miejsca.
Po raz pierwszy byłem tam w 2007 roku i z tego roku pochodzą publikowane zdjęcia.
Typ grodziska, jak i jego chronologia wskazuje, że w tym miejscu był zamek (Kiełpin), który był dziełem rycerzy obdarowanych dobrami ziemskimi i immunitetami. Pochodzili oni z rodu Manduvel (później Manteuffel ), napływowych rycerzy niemieckich. Wywodzić mięli się z rodu de Querne. Jednak pochodzenie Manteufflów nadal uznaje się za nie do końca znane, ze wskazaniem Westfali za najbardziej prawdopodobną ich ojczyznę. Z tego rodu, rycerz Hennig posiadał lenno w Kiełpinie leżącym na wschód od Gryfic i pozostawał w służbie księcia Bogusława IV (wzmianka z 1299 roku). Rycerze Henryk, Michał i Gerard (Manteuffel) w dniu 21.04.1315 roku zobowiązali się wobec kapituły w Kamieniu uiszczać podatek łanowy ze swej wsi Kiełpino (Culpin, potem Kölpin). To pierwsza znana ich posiadłość, w której byli lennikami klasztoru premonstratensów z Białoboków (Belbuck) koło Trzebiatowa (Treptow a.Rega). Jeden z nich rycerz Michał, był w 1328 roku patronem kiełpińskiego kościoła.
Manteufflowie chyba już w pierwszej połowie XIV wieku dołączyli do najbardziej znaczącegorycerstwa zamkowego (Schloβgesessene) z pierwszym zamkiem w Kiełpinie. Z tego miejsca też wywodziła się tzw. kiełpińskalinia rodu. Ród Manteufflów, w średniowieczu, wydał licznych przedstawicieli trudniących się rozbojem. „Ci wręcz nie ludzie, lecz okropni zbójcy, diabłami zwani”, tak określił ich w 1518 roku Jan Bugenhagen.
Willeke (Wilke, Wilhelm) Manteuffel z Kiełpina, znany od 1401 roku, kiedy to zaciągnął się do służby w Zakonie Krzyżackim, zasłynął z organizowania rozbójniczych napadów w zachodniej części księstwa pomorskiego i na terenie władztwa biskupiego w Kamieniu. Wiele o wspólnocie rodowej coraz liczniejszych Manteufflów mówi akt z 20 lutego 1417 roku, w którym m.in. Henning syn Wilkina z Kiełpina oraz Klaus ze Świecia (Schwedt), pod przysięgą zobowiązują się radzie Trzebiatowa wystrzegać się odwetu, gdy ona zwolni z więzienia Gerda Manteuffla i innych uwięzionych za zabicie mieszczanina trzebiatowskiego.
W 1432 roku zakonnicy z klasztoru w Białobokach przeprowadzili zbrojną akcje przeciwko rozbójniczemu ośrodkowi Manteufflów z zamku w Kiełpinie, podczas której zabito Henryka Manteuffla. Po zajęciu zamku i ujęciu wielu do niewoli, zamek do cna zniszczyli mieszczanie z Trzebiatowa i Kołobrzegu. Zamek rozebrano, a uzyskana cegłę przeznaczono na budowę Bramy Kołobrzeskiej w Trzebiatowie. W 1440 roku Kiełpino (zamek) było już odbudowane, a Mikołaj Manteuffel zwie się od tej pory Mikołaj z Nowego Kiełpina (Neu Kölpin). Na tej dacie kończę opis historii rodu Manteuffel oraz ich zamku w Kiełpinie (grodziska Starnin). W następnych wiekach, ród ten wydał wielu znanych przedstawicieli, którzy uczestniczyli w życiu publicznym państwa niemieckiego, ale również i polskiego. Członkowie tego rodu do końca XIX wieku w istotny sposób wpisali się w historię miejscowości leżących w naszej gminie (zobacz historię Gorawina, Drozdowa, Starnina i innych miejscowości w portalu gorawino.net)
Źródła:
– E.Rymar, Posiadłości zachodniopomorskich Manteufflów w średniowieczu (XII-XVI),
– K.Kalita-Skwirzyńska, Średniowieczne obwarowania miejskie Trzebiatowa,
-„Monatsblaűtter” -1902
– herb rodu Manteuffel – http://herby.machura.slupsk.pl/
]]>Wstęp[1].
Historia mapy Lubinusa[2] sięga początków XVII wieku. W 1610 roku ówczesny władca Pomorza Filip II, zlecił wykonanie mapy całego księstwa pomorskiego. Zadania podjął się profesor uniwersytetu w Rostoku Eilhard Lubinus. Prace nad dziełem ukończono w 1618 roku. W pierwszej etapie Lubinus zapoznał się z istniejącymi materiałami kartograficznymi Pomorza oraz z dostępną na temat księstwa literaturą. Następnie odbył trzy podróże po Pomorzu, dwie w latach 1611–1613 i kolejną w 1617 roku. Podczas tych podróży wykonał liczne pomiary, głównie przy użyciu prostych przyrządów: astrolabium, cyrkla, laską Jakuba i kwadrantem. A szczegółowo prowadzone zapiski umożliwiły potem nanieść na plan karczmy, wiatraki, a także wszelkie góry oraz rzeki i zatoki. O wysokim kunszcie wykonania świadczy fakt, iż błąd położenia miejscowości w stosunku do faktycznego stanu rzeczy wynosi maksymalnie 13 km.
Mapa Lubinusa składa się także z kilku innych ważnych elementów. Kartograf zdecydował o ich wprowadzeniu w 1614 roku. Na bordiurze umieszczono widoki i plany 49 najważniejszych miast, zamków oraz klasztorów Pomorza. Zamieszczono także 332 herby rodzin szlacheckich. W centralnej części mapy znajduje się drzewo genealogiczne całego rodu Gryfitów, natomiast w lewym górnym rogu drzewo 19 książąt rugijskich. Całości dopełnia opis Pomorza. Ciekawostką jest portret Lubinusa, w otoczeniu przyrządów, którymi posługiwał się w trakcie swoich prac.
Zleceniodawca, książę Filip II, nigdy nie zobaczył ukończonego dzieła. Zmarł w lutym 1618 roku, gdy prace nad mapą zmierzały ku końcowi. Pod koniec 1617 roku rozpoczęto bowiem wykonywać miedzioryty. Ostatecznie mapę wyryto na 12 płytach. Zawirowania polityczne, a także wybuch wojny trzydziestoletniej sprawiły, iż odbito jedynie dwa niewielkie nakłady mapy. Pierwszy z nich, z 1618 roku, liczył około 20-30 sztuk, choć pierwotnie planowano wykonać 500 egzemplarzy. Przesądził o tym przede wszystkim brak wysokiej jakości papieru. Wówczas też płyty miedziorytnicze zaginęły. Zostały odnalezione w 1756 roku przez szczecińskiego historyka – Karola Konrada Oelrichsa na strychu wdowy po burmistrzu Stralsundu. Dzięki księgarzowi z Greifswaldu, Johannowi Jakubowi Weitbrechtowi, który wykupił płyty – dwa lata później doszło do drugiego, także niewielkiego wydania mapy. W czasie kolejnej wojny, tym razem siedmioletniej część drugiego nakładu wraz z płytami miedziorytniczymi zaginęło bezpowrotnie.
Dziennik podróży Lubinusa przez Pomorze.
Zaprezentuję tu opis podróży kartografa i osób mu towarzyszących po terenie dzisiejszego powiatu gryfickiego, kołobrzeskiego i białogardzkiego[3].
Pod wieczór 30 września 1612 roku Lubinus zjawił się w Lulewicach. W gospodzie otrzymali dobry nocleg i spożyli tam obiad oraz kolację. 1 października podróżowali z Lulewic do Przegoni. Po drodze zrobili dwa postoje pomiarowe, podczas których ustalili położenie 56 punktów koło Lulewic oraz 27 punktów na zamku w Białogardzie. Porę obiadową spędzili na zamku w Białogardzie. Pod nie obecność starosty podjął ich dobrą gościną rentmistrz. Rentmistrz znalazł też w mieście cztery konie na podwód, ponieważ rada miejska nie chciała im ich dać. Służyły im podczas czterodniowej wyprawy do Trzebiatowa. Kwestię zapłaty za konie pozostawiono do rozstrzygnięcia Jego Książęcej Mości. Pod wieczór dotarli do Przegoni, gdzie w gospodzie mieli dobrego gospodarza. W dalszą podróż wyruszyli 2 października. Z Przegoni udali się do Krosina, po drodze zrobili dwa postoje pomiarowe, podczas których ustalili położenie 85 punktów koło Przegoni oraz 63 punktów koło Świelina. Porę obiadową spędzili u Reinholda Kleista w Świelinie, który dobrze ich podjął. Na nocleg wyruszyli do Krosina, posiadłości księcia, gdzie dobrze spędzili noc. W dniu 3 października podróżowali z Krosina do Podwilcza, robiąc po drodze dwa postoje pomiarowe. Ustalili położenie 89 punktów koło Białowąsa i 82 punktów koło Ostrego Barda. Na obiad tego dnia udali się do gospody w Ostrym Bardzie, ponieważ Balzer von Wolde miał dużo gości i nie chcieli mu przeszkadzać. Stamtąd udali się do Podwilcza, do którego przybyli późnym wieczorem. Na nocleg udali się do gospody, ponieważ nie chcieli tak późno zgłaszać się do Podewilsa. Z Podwilcza wyruszyli 4 października. Po drodze do Trzebiatowa zrobili trzy postoje pomiarowe. Ustalili położenie 25 punktów koło Podwilcza, 118 punktów koło Gościna i 50 punktów koło Byszewa. Obiad spożyli w gospodzie w Gościnie, w której byli dobrze podjęci. Pod wieczór dotarli do Trzebiatowa. Gościną podjął ich rentmistrz, u którego niczego im nie brakowało. Z Trzebiatowa do Brojc podróżowali 5 października. Zatrzymali się po drodze dwa razy. Podczas postojów ustalili położenie 66 punktów obok Trzebiatowa oraz 49 obok Starnina. W gościnę zaprosił ich starosta trzebiatowski, ale ponieważ dostali miejskie konie, obiad spożyli na mieście. Następnie udali się do Brojc, dokąd przybyli bardzo późno. Byli miłymi gośćmi Valentina Manteuffla, mimo niechęci jego konkubiny. Była ona zła na woźnicę za to, że tak późno przybyli i spowodowali, że miała nie przespaną noc. Z Brojc udali się 6 października do Mołdawina. Po drodze zrobili trzy postoje, podczas których ustalili położenie 56 punktów koło Brojc, 45 punktów koło Komorowa i 68 punktów koło Ługowiny. Obiad zjedli w Resku, a o korzec owsa dla koni poprosili Andreasa Borke Starszego, który to przysłał do im, a także zaprosił ich na obiad. Lubinus nie chciał jednak tracić czasu i wyruszyli w dalszą podróż. Do dworu Henninga Prechla w Mołdawinie przybyli pod wieczór. Gospodarz chętnie ich przyjął i dobrze podjął. Z Mołdawina wyruszyli do Rybokart 7 października. Zrobili po drodze trzy postoje pomiarowe. Ustalili położenie 40 punktów koło Mołdawina, 38 punktów koło Potulińca oraz 92 punkty koło Zagórcza. Obiad zjedli w gospodzie w Potulińcu. Do Rybokart dotarli pod wieczór. Na nocleg zgłosili się do Hansa Mildenitza, który ich dobrze podjął i traktował. Cały następny dzień Lubinus poświęcił na pomiary wokoło Rybokart. Ustalił położenie 91 punktów. Następnie udali się na śniadanie do zarządcy Christofa Mildenitza. Śniadanie zamieniło się w obiad. Byli znakomicie traktowani, a zarządca wznosił toasty winem za zdrowie księcia. Konie i wóz zamknięto w obejściu, dlatego też zostali. Wieczorem wrócili do domu Hansa Mildenitza, gdzie musieli spożyć obfitą kolację. Lubinus podaje, iż w Rybokartach można znaleźć lapis specularis[4], z którego wyrabiano lampy. A ponadto na wzniesieniu Krükenberg znajduje się dziwny kamień, w którym tkwi wiele mniejszych kamyków przypominających owoce nieszpułki. O poranku 9 października wyruszyli w milczeniu z Rybokart do Kamienia Pomorskiego. Po drodze zrobili dwa postoje pomiarowe, podczas których ustalili położenie 86 punktów koło Karnic i 53 punkty koło Trzęsacza. Na obiad wstąpili do gospody w Karnicach. W międzyczasie posłali prośbę do Jochima Karnitza w Trzęsaczu o korzec owsa. Jochim Karnitz przybył do nich osobiście i zaprosił w gościnę. Jednak Lubinus odmówił z powodu naglącego czasu. Owies więc przysłano do gospody. Pod wieczór dotarli do Kamienia Pomorskiego, w którym znaleźli dobry nocleg. Rada miejska chętnie dała im cztery konie. Z Kamienia Pomorskiego udali się do Przybiernowa, a dalej do Nowogardu, Maszewa i Darża.
Wielka Mapa Księstwa Pomorskiego (niem. Lubinsche Karte lub Große Lubinsche Karte) – powstała w latach 1610-1618 na zamówienie księcia szczecińskiego Filipa II. Autor: Eilhardus Lubinus (właśc. Eilert Lübben).
[1] Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze, praca zbiorowa, Szczecin 2013.
[2] Więcej o mapie i jej twórcy http://lubinus.pl/ [dostęp 18.01.2015].
[3] Powiaty te wybrałem ze względu na teren działania i zainteresowania naszego Stowarzyszenia. Dociekliwych czytelników odsyłam do Eilharda Lubinusa podróż przez Pomorze, praca zbiorowa, Szczecin 2013.
[4] Obecnie minerał ten zwany jest selenitem. Jest to bezbarwna, bardzo czysta odmiana gipsu, wykształcona w formie dużych tabliczkowych kryształów. W przeszłości cienkie płytki selenitu służyły jako szyby okienne, a przechodzące przez nie światło odznaczało się charakterystycznym miękkim blaskiem podobnym do światła księżyca.
]]>Już z 1276 roku pochodzi informacja o miejscowości Putrecolze. Nie znamy dziś dokładnie jej połozenia. Miejscowość ta miała być z lokalizowana na zachód od Karlina. Później przyjęto, że jest to jednak pierwsza nazwa obecnych Petrykoz.
M. Vollack wymienia nazwę tej miejscowości, jako Althof („Das Kolberger Land”, stwierdza też, że założyli tą miejscowość niemieccy koloniści. Na mapie Lubinusa z 1618 roku miejacowość określono, jako Oldenhoff.
A. Chludziński („Nazwy miejscowe powiatu kołobrzeskiego”, tłumaczy, że nazwa niemiecka Althof pochodzi od przymiotnika „stary” (alt) oraz rzeczownika „dwór, gospodarstwo” (Hof). Powyższe świadczy o tym, że w tym miejscu istaniała kiedyś jakaś osada wcześniejsza, starsza. Koloniści niemieccy ( XII – XIII wiek) przybywając na dawne tereny słowiańskie osiedlali się w nowych miejscowościach lub też wypierali dawnych mieszkańców z ich miejscowości. Nazwa Althof mówi nam , że musiała tam istnieć osada wcześniejsza, być może wspominana już miejscowość Putrecolze.
Na przestrzeni wieków, miejscowość ta przybierała różne nazwy:
– 1276 – Putrecolze,
– 1604 – Althof,
– 1618 – Oldenhoff,
– Althof b. Schwedt,
– 1945 – 1950 – Iwin,
– 1945 – 1950 – Świn,
– 1946 – Petrykozy.
Po II wojnie światowej, miejscowość nazwano, jako Iwin oraz Świn ( „Słownik współczesnych nazw geograficznych Pomorza Zachodniego z nazwami przejściowymi z lat 1945-1948” pod red. T. Białeckiego). Trudno jest wytłumaczyć skad pochodzą te nazwy.
Wspomniany A. Chludziński tłumaczy nazwę Iwin od nazwy wierzby iwa. Natomiast nazwa Świn jest, według niego, trudna do wytłumaczenia i określa to, jako przykład błędnego słowotwórstwa przy tworzeniu nazw miejscowości.
Już w 1946 roku utworzono nazwę, jako Petrykozy. Została ona jednak zniekształcona w stosunku do oryginału. A. Chludziński, stwierdza, że Potrikolce, to połączenie czasownika „patrzeć” z nazwą pospolitą „kolec”. Można też tłumaczyć pierwszy człon nazwy, jako „po trzy”. Znane są w Polsce miejscowości z takim członem w swojej nazwie. Przytaczając dalej tego autora, opisujacego nazwy miejscowości, prawdopodobnie wzorowano się na podobnych nazwach innych miejscowości. Nazwę Piotrukozy nosi 7 miejscowości w Polsce. Są też Petrukozy (wcześniej Potrukozy) koło Piotrkowa, lub też Petrykozy ( wcześniej Potrykozy) koło Ciechanowa i Płocka. Jest to „nazwa typu rodowego z nieuzasadnionym etymologicznie odwołaniem do nazwy osobowej Piotr, P(i)etr i rzeczownika koza” (A. Chludziński).
Na zakończenie przytoczmy formy pochodne:
– do/z Petrykoz lub Petrykozów,
– w Petrykozach,
– przymiotnik : petrykoski,
– nazwa mieszkańca: petrykozianin,
– nazwa mieszkanki: petrykozianka.
Opracowano na podstawie:
A. Chludziński, Nazwy miejscowe powiatu kołobrzeskiego, 2009,
M. Vollack, Das Kolberger Land. Seine Städte und Dorfer. Ein pommersches Heimatbuch, 1999,
Mapa E.Lubinusa, 1618,
]]>Wielu z nas zastanawia się, skąd wzięła się nazwa tej miejscowości i czy faktycznie wywodzi się od czarta mającego kontakt ze złymi mocami. Jak zmieniała się nazwa miejscowości przedstawiam poniżej:
– 1780 – Vorwerk Brückchen,
– 1784 – Brückenkrug,
– 1868 – Brücken Kr.
– 1896 – Brücken Krug,
– 1948 – Czartkowo
Tłumacząc nazwę z języka niemieckiego, Brücke – most, Krug – gospoda, karczma.
Nazwa Brücken Krug wiązała się ściśle z określeniem miejsca przy moście (nad rzeką Mołstową – niem.Molstow), gdzie znajdowała się gospoda. Zaznaczmy, że miejsce to leżało przy głównej trasie dawnej rzeszy niemieckiej, prowadzącej z Prus Wschodnich do Berlina. Innym ważnym elementem tej miejscowosci było usytuowanie w niej, jak podaje M. Vollack, stacji pocztowej na trasie z Gdańska do Szczecina.
Po zakończeniu II wojny światowej, od 1948 roku, miejsce to określono, jako Czartkowo. Jak podaje dr Andrzej Chludziński w swim opracowaniu, był to tzw. chrzest miejscowości, dokonany przez Komisję Ustalania Nazw Miejscowości, która nadała jej zupełnie nową nazwę, nie zwiazaną z nazwą wcześniejszą.
Nazwa ta nawiązuje wg A. Chludzińskiego „…do spotykanych na terenie Polski nazw miejscowych utworzonych od nazwy osobowej Czartek, będącej zdrobnieniem od Czarta, a ta z kolei od czarta – „zły duch…”. Za pomocą tej nazwy określano wśród dawnych Słowian, w sposób negatywny, ludzi przynoszących szkodę innym i mających kontakty ze złymi mocami. Miejscowości z nazwami tego typu spotykamy w całej Polsce, jak np. Czarty (k/Gostynia), Czartek (k/Piotrkowa Trybunalskiego), Czartowo (k/ Dobrzynia nad Wisłą). Nie wiemy, niestety, co powodowało wspomnianą Komisją, aby nadać taką nową nazwę miejscowości z naszej Gminy.
I jeszcze za A. Chludzińskim przytoczmy formy pochodne:
– do/z Czartkowa, w Czartkowie,
– przymiotnik – czartkowski,
-nazwa mieszkańca – czartkowianin, czartkowianka
Literatura: